Z wnętrzami jest u mnie podobnie jak z modą – czasem trafię na coś, co zdobywa od razu moje serce, czasem wzdycham godzinami, jednak doskonale wiem, że to nie dla mnie, a do niektórych stylów przekonuję się latami… Jeśli chodzi o poniższe mieszkanie mogę zdecydowanie wybrać opcję nr 1. Kilkakrotnie je przeglądałam przed dzisiejszą publikacją i za każdym razem odrywam w nim inne, nietuzinkowe detale i drobiazgi.
Choć sama wolę nieco bardziej nowoczesne klimaty, lubię oglądać takie połączenia mebli i akcesoriów. To chyba pierwsza rzecz, zaraz obok pięknej palety barw, na którą zwróciłam uwagę oglądając to mieszkanie. Podoba mi się zwłaszcza aranżacja stołu jadalnego, gdzie właściciele ustawili cały przekrój różnych krzeseł. Niby do siebie nie pasują, ale w połączeniu z jasnym odcieniem drewna tworzą spójną całość. Za takimi biblioteczkami z szybkami też nie przepadam, ale tutaj pasuje ona doskonale, chowając zbędne bibeloty i zachowując porządek w salonie.
Po przeciwnej stronie znajduje się kącik wypoczynkowy, złożony z szarej kanapy, przezroczystego gazetnika, świetnego obrazu z kolorowymi pingwinami oraz ściany pełnej obrazków, grafik, ramek. Bez takiego elementu również nie obejdzie się w moim własnym mieszkaniu. Trzeba tylko pomyśleć nad odpowiednim zbiorem, ale tu z pomocą może przyjść dobrze znane Etsy! Dopasowany do odcieni pingwinów fioletowy dywan jeszcze bardziej rozwesela wnętrze. Jest tu może i nieco bardziej dziewczęco, ale naprawdę przytulnie i fajnie. Sypialnia z kolei to prawdziwa oaza spokoju, urządzona w minimalistycznym klimacie. Kolorowe lampy, włochaty dywan i różne wieszaki – na ścianach oraz podłogowe – to właściwie wszystko, co jest niezbędne mieszkańcom.
Zastanawia mnie, czy efekt końcowy tego wnętrza powstał w miarę szybko czy może dojrzewał z upływem czasu. Dużo tu różnorodnych elementów, które wyglądają, jakby były kolekcjonowane lub wypatrywane latami na pchlich targach. Być może właśnie dlatego tak bardzo mi się podoba.