Skoro pozostajemy nadal przy lecie, nie ma chyba nic bardziej letniego niż bretońskie paski. Skąd pochodzą? Wzór ten wywodzi się od uniform marynarskiego, który sięga aż XIX wieku, a oryginalna nazwa koszuli brzmiała “mariniere” lub “matelot” (z pl. majtek). Ilość pasków – 21. Noszone głównie przez marynarzy i robotników, po niemalże 60-ciu latach, zwróciły uwagę Coco Chanel, która w 1917 r. wprowadziła je do swoich kolekcji. Uniwersalny t-shirt szybko stał się symbolem wielkomiejskiej swobody, a w pasiakach coraz częściej pojawiały się gwiazdy, takie jak Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Brigitte Bardot, Andy Warhol, Edie Sedgwick, Jean-Paul Gaultier. Tyle z historii.
Nic więc dziwnego, że gdy tylko robi się cieplej, w sklepach pojawiają się kultowe t-shirty, koszule i sukienki w najróżniejszych rodzajach bretońskich pasków. Mnie zdecydowanie podobają się wersje klasyczne – biało-granatowe lub granatowo-białe, jak kto woli. I gdybym teraz zbierała się do wyjazdu nad polskie morze, z przyjemnością zakupiłabym prostą sukienkę w paski, która towarzyszyłaby mi na plaży i w mieście. Obowiązkowym dodatkiem byłby klasyczny kapelusz fedora (biały) i wygodne sandały. Pojemna torba (skórzana lub typu worek), książka, magazyny, ręcznik i coś do opalania. Na samą myśl naprawdę mam ochotę się teleportować! Niestety w tym roku pozostaje mi tylko pomarzyć i być może znaleźć namiastkę polskiego morza gdzieś indziej, gdzie jest ciepło, na przykład w listopadzie. Nie przeszkadza to jednak w poszukaniu inspiracji, bo przecież trzeba pamiętać, że bretońskie paski nie wychodzą z mody. I nawet jeśli zestaw nie przyda się teraz, kompletować garderobę nikt mi nie zabroni.
Przyznajcie się Drodzy Czytelnicy, ile pasiastych ubrań macie w swoich letnich szafach? Należą do Waszych ulubionych na ten sezon?