„Love it or hate it”. Tak w większości przypadków zaczynają się wpisy na stronach internetowych i blogach jeśli chodzi o sandały Birkenstock. Od niedawna należą do tej kategorii obuwia, za którą szaleje świat mody. Piszę nieco przezornie, bowiem profilowane klapki mają tyle samo zwolenników, co zagorzałych przeciwników.
Tych ostatnich z pewnością nie przekona fakt, że w Birkenstockach od dawna chodzą największe gwiazdy/ ikony stylu – choćby Kate Moss czy MKA Olsen i Julianne Moore – czy znane i popularne blogerki jak Chiara Ferragni z The Blond Salad czy Sabrina z afterDRK. Pewnie nie obchodzi ich również, że podczas tegorocznych pokazów swoje wariacje na ich temat pokazali tacy projektanci jak Phoebe Philo dla Celine (potocznie zwane Furkenstocks) czy Miuccia Prada w kolekcji Miu Miu, podnosząc tylko dyskusję na temat kiczu vs. wygody.
Ja póki co bacznie obserwuję i zbieram materiały. Inspiracji na chwilę obecną nie ma wielu, ale te, które pojawiły się ostatnio są naprawdę świetne! A przynajmniej bardzo w moim stylu. Niemniej jednak nadal nie mogę przestać myśleć o zakupie Birkenstocków w tylko jeden, jedyny sposób – przydadzą mi się takie na działkę lub grilla. Być może jestem spaczona zbyt dużą ilością balerin czy mokasynów w szafie, albo zwyczajnie nie miałam na sobie żadnej pary, by móc się ostatecznie zakochać. Ale mam na uwadze fakt, że o kapciowatych slippersach (aka wsuwkach) też kiedyś było głośno i zdania również były podzielone. A teraz mam w szafie trzy pary i uwielbiam ten komfort jaki mi zapewniają. I tą uniwersalność. Dlatego nie mówię „nigdy” ani „nie ma mowy”. Bo kto wie…
A jakie jest Wasze zdanie w tym temacie? Do której grupy należycie w tej chwili? Yay or Nay?